|
Tańcząca ze swoim trupem
Zadzwoniła do mnie wczoraj Karola opowiedzieć o rozmowie z matką. Rozmowa życia. Bardzo ważna. Dzielna Karola. Odważna. Mocna. Podjęła spotkanie oko w oko, twarzą w twarz ze swoim najczarniejszym, wsysającym jak próżniowa dziura lękiem jątrzącym się od lat, potrafiącym zahamować najszybszy i najradośniejszy pęd życia… Czuła, że ta rozmowa była konieczna, żeby wreszcie zacząć żyć dla siebie. Tak jak chce, z kim chce, gdzie chce bez lęku albo pomimo lęku. Spotkanie z matką, w którym powiedziała jej wreszcie prosto, mocno i cicho o tym jak się przez całe życie czuła, jak trudno było wytrzymać w domu, w którym każdy oddech boli, bo powietrze przepełnia trujący jad.
Tak sobie pomyślałam, że to tak jak w bajce, albo w dobrej książce, że po wielu perypetiach, odważnych czynach każdy bohater musi się w końcu zmierzyć ze sobą i swoim największym lękiem, aby historia mogła się rozwiązać i abyśmy mogli poczuć ulgę i radość czytając zdanie „i żyli długo i szczęśliwie”.
Te prawdziwe rozmowy ( z matkami, ojcami, siostrami, braćmi…) niestety ( a może i stety) nie wyglądają tak jak na filmach. Zamiast wzruszającej łzy przebudzenia w oku potwora, zamiast pięknej metamorfozy skamieniałej, lodowatej królowej śniegu w dobrą wróżkę są raczej… stare mechanizmy obronne, wypróbowane armaty, działa, karabiny i kolce w postaci wywoływania poczucia winy, szantażu, manipulacji, bezradnego, pełnego agresji szlochania. Nie ma wzruszającego wyznania win, nie ma pojednania w miłości i uścisku. Są najeżone kolce, ostre, silne, wielkie- bo wypielęgnowane przez lata. Jaki więc jest sens takich rozmów? Po co rozgrzebywać stare śmieci, po co porządkować te wilgotne, spleśniałe piwnice? Po co dłubać w w zaschłych ranach?
Na przykład po to, żeby pierwszy raz w życiu dotknąć tych potwornych kolczastych narzędzi tortur i spostrzec, że są plastikowe! Że to żadne armaty, tylko tandetne, styropianowe pukawki kupione na odpuście, pomalowane kiepską farbą. Że gdy próbuje się ukłuć człowieka, to … nic nie boli a jak potwór próbuje nacisnąć mocniej, to kolce się łamią jak słone paluszki… Niezwykłe doświadczenie. Bo nawet gdy Ty już widzisz, że cały ten kolczasty, przerażający świat jest tylko marną podróbką, niegroźną dekoracją, papierową scenografią, to potworowi dalej się zdaje, że jego maska to jego twarz. Potwór boi się ciebie, bo bez starej maski przerażonej, bezbronnej ofiary wydajesz mu się straszna, agresywna. Stare metody poskramiania Cię nie działają, a monster miota się bezradnie wytaczając kolejne zabawkowe działa i pistolety. Czy kiedyś spostrzeże, że jest tylko aktorzyną w kiepskim filmie? Zobaczy swój charakter pisma na scenariuszu? Co wtedy poczuje? Zdziwienie? Zaskoczenie? Jest raczej bardziej prawdopodobne, że nigdy nie zejdzie ze sceny, bo te wszystkie maski, kiecki, rekwizyty już mu tak mocno wrosły w skórę, że ich zdjęcie rzeczywiście boli. Trzeba to zerwać ze skórą i poczekać aż urośnie nowa i pokryje przekrwione, żywe, różowe ciało. Niewielu się na to decyduje…
Jak tak sobie myślałam o tym, co mi opowiadała Karola – o tym, że po rozmowie nic się nie zmieniło, a nawet jest trochę gorzej, bo matka w swojej słabości i bezradności ujrzała w niej odbicie całej swojej jadowitej agresji… przyszła do mnie taka historyjka, którą kiedyś usłyszałam od Piotra Pilipczuka:
„Pewna kobieta od jakiegoś czasu przychodziła do pracy zmęczona, niewyspana i smutna, aż w końcu koleżanka ją pyta o co chodzi. Kobieta na to:
- „Wiesz, od kilku tygodni śni mi się taki straszny sen: goni mnie wielki, brązowy niedźwiedź a ja uciekam przez las, biegnę, pędzę co sił w nogach i już, już ma mnie dopaść i …. Zawsze się wtedy budzę zlana potem i przerażona…”
- „Słuchaj – mówi koleżanka- to może spróbuj dośnić swój sen do końca i wtedy nie będzie Cię już tak męczyć…”
Kobieta podjęła decyzję, że tak. Dośni sen do końca i zobaczy co się stanie, może da radę niedźwiedziowi. Położyła się spać i oczywiście znowu to samo. Niedźwiedź biegnie, jest już tuż tuż… kobieta już czuje jego łapę na swoim ramieniu…. Ale postanawia: „nie obudzę się, dośnię swój sen do końca” … Spięła się cała w sobie i czeka … A niedźwiedź zatrzymał się i patrzy. Kobieta się odwraca i z przerażona pyta, - „Co, teraz mnie zabijesz i zjesz, tak?”
A niedźwiedź na to:
„- Nie wiem, to Twój sen jest…” J”
I jeszcze jedno cudowne podsumowanie.
Kiedy Karola przygotowywała się do spotkania z matką tocząc bój ze swoim strachem a potem długo płakała ni to z ulgi ni to z żalu… i ciągle pytała:
„- Dlaczego ja tak muszę się ciągle barować, dlaczego inni ludzie sobie chodzą po świecie i uśmiechają się i nie gadają ze swoimi matkami, tylko zapominają po prostu o wszystkim co złe… po co mi to wszystko?!”
-jej cichy, cierpliwy i mądry, narzeczony rzekł:
„ Inni ludzie pochowali swoje trupy w szafach a ty ze swoim tańczysz…”
|